140 Obserwatorzy
33 Obserwuję
piotrkopka

literatura sautée

Czytam nałogowo literaturę krajową i zagraniczną, najnowszą i ramoty, powieści i poezje. Nie lubię romantyzmu ani krzepienia serc.

www.literaturasautee.pl

O nieuleczalnym, wschodnioeuropejskim smutku, pochuizmie i jabłkach Putina – uwagi na marginesach "Depeche Mode" Serhija Żadana

Depeche Mode - Serhij Żadan

Dziesięć lat temu doświadczyliśmy w Polsce boomu na literaturę ukraińską. Czytaliśmy w sporym wydaniu Andruchowycza, Żadana, Prochaśkę, Zabużko, Śniadanko i innych twórców dobrej ukraińskiej prozy. Najwięcej dla jej popularyzowania zrobiło, rzecz jasna, wydawnictwo Czarne. Czy książki, które wywoływały wtedy całkiem burzliwą dyskusję, bronią się dziś, po krwawych zajściach na Majdanie, zajęciu przez Rosję Krymu, wejściu separatystów do Doniecka i tragedii malezyjskiego samolotu? A może są tylko świadectwem słabości, bezradności? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

 

Czytana po latach powieść Depeche Mode Serhija Żadana jest tego najlepszym przykładem. Z jednej strony mamy tu do czynienia z typową książką wyrażającą kondycję Ukrainy (a poniekąd też całej środkowej Europy) po rozpadzie Związku Radzieckiego, a z drugiej – smutny wyraz marazmu i bezradności literatury sięgającej po aktualne tematy. Tekst napisany został w 2004 roku (u nas wydany w 2006), akcja rozgrywa się jednak w roku 1993, w okresie rozkwitu społeczeństwa bandyckiego, pełnego ubeków, komunistów i nacjonalistów, reprezentujących z grubsza mniej więcej podobny model przestępcy. Bohaterowie są nieustannie nieprzytomni od spirytusu, w zasadzie o nic im nie chodzi, są żałośni. Fabuła w książce Żadana jest zredukowana do minimum, sporo tu natomiast obserwacji socjologicznych i zabawy językiem. Taka proza mocno współgrała z literaturą polską portretującą nasz kraj lat 90. - Stasiukiem (wczesny, zwłaszcza Biały kruk i Dziewięć), Vargą (debiut), Nahaczem i Masłowską, może trochę Pilchem (Spis cudzołożnic, Miasto utrapienia).

 

Najwięcej wspólnego miał Żadan ze Stasiukiem. Obaj wywodzili język swoich bohaterów (i narratorów) z estetyki punkrockowej. To było bardzo nośne, a do tego – w tamtych latach – naprawdę trafne. Choć dziś pewnie bezpieczniej byłoby sięgać do języka hiphopowego. Żadan sięgał też do nowego ukraińskiego futuryzmu (podobnie jak Andruchowycz), który był wyrazem kpiny z rzeczywistości – kulawej, smutnej, postsowieckiej. Stąd w powieści Depeche Mode kilka naprawdę udanych, surrealistycznych żartów. Takich jak makabryczny podręcznik dla młodych komunistów konstruujących bomby, teoria permanentnego pochuizmu (wykoślawiony Trocki doprowadzony do absurdu), a także parodia newage'owego kazania oraz audycji radiowej o zespole Depeche Mode (która tu została uznana za grupę z Ulsteru, a traumy Gahana miały być wywołane przez brytyjską okupację – bezpośrednią przyczynę śmierci jego rodziców).

 

Mam jednak wrażenie, że dziś ta książka nie jest już tak zabawna, jak przed laty. Że owszem, zadaniem pisarza może być portretowanie bylejakości i trywialności życia, ale prześmiewcza teoria permanentnego pochuizmu nie musiała być jedyną konsekwentnie rozwiniętą w książce koncepcją. I że dziś, po Euromajdanie i rosyjskiej interwencji na Ukrainie gorzko brzmią refleksje narratora (najwyraźniej mocno odautorskie) typu: nigdy nie będę myślał o tym, że wszystko mogło być inaczej, że wszystko zależało ode mnie i było w moich rękach, że to naprawdę ja wybierałem swój szlak i układałem okoliczności dookoła siebie, oto o czym nie pomyślę nigdy w życiu (s. 234-235). Chyba jednak trzeba było trochę pomyśleć. Zresztą, nie dotyczy to tylko Ukraińców urodzonych w latach 70., jak postaci z książek Żadana. Polskie pokolenie wchodzące właśnie w wiek średni cechował podobny marazm. Już w Białym kruku Stasiuka było to bardzo wyraźnie zaakcentowane, choć tam bohaterowie reprezentowali jeszcze wcześniejszą dekadę.

 

To oczywiste, że nie jest winą autora, że jego postaci, typowe dla całego pokolenia, są żałosne (zwłaszcza, że Żadan bardzo mocno zaangażował się w obronę wolności słowa na Majdanie, a na to bohaterów Depeche Mode chyba już nie byłoby stać). Już Prus pisał o tym, że nie jest winą lunety, iż pokazuje rzeczy głupie i niegodziwe. Co nie zmienia faktu, że proza Żadana, Stasiuka, Andruchowycza i reszty środkowowschodnich pisarzy w średnim wieku wywołuje smutek. Dotkliwy, bo nikt nie ma pomysłu na to, jak przerwać dalszy rozwój pochuizmu. Bo chyba jedzenie na złość Putinowi jabłek niewiele zmieni (mimo, że akcja jest po pochuistycznemu wesoła). W puste miejsce po tym, czego nie zaoferowało pokolenie urodzone w latach 70. i 80., wyrosły nam nowe, przeważnie skrajne ruchy, zmieniające ten zakątek Europy na gorsze. I to nie tylko w stojącej na krawędzi całkowitej katastrofy Ukrainie. Zdecydowanie nie powinno być nam wszystko jedno.

 

 

www.facebook.com/literaturasaute