140 Obserwatorzy
33 Obserwuję
piotrkopka

literatura sautée

Czytam nałogowo literaturę krajową i zagraniczną, najnowszą i ramoty, powieści i poezje. Nie lubię romantyzmu ani krzepienia serc.

www.literaturasautee.pl

Wszystkie demony Pilcha

Wiele demonów - Jerzy Pilch

Jerzy Pilch ma świetną passę. Pomilczał kilka lat, by wydać za jednym zamachem nowy tom zwierzeń i jedną ze swoich najlepszych powieści. W efekcie jest jedynym pisarzem z dwiema nominacjami do Nike jednocześnie, a czyta i komentuje go Polska cała. Przeważnie bardzo pochlebnie komentuje.

 

Ja zacznę jednak nieco inaczej. Nie lubię Pilcha. Nigdy go nie lubiłem. Zawsze uważałem, że jest przegadany, choć niewątpliwie bardzo utalentowany. Spis cudzołożnic, Pod Mocnym Aniołem czy też Miasto utrapienia – by wymienić tylko najlepsze książki pisarza – to najściślejszy kanon współczesnej polskiej literatury. Co jednak jest z Pilchem nie tak? Zawsze dbał o doskonałość zdania, choć nie zawsze były to zdania potrzebne. Niezwykła wrażliwość na melodię języka sprawia, że większość jego czytelników zazwyczaj mu to przegadania wybacza. A ja nie bardzo – nigdy nie lubiłem jego ględzenia o piłce nożnej, nigdy nie znajdowałem w tym nic interesującego. Wielu moich znajomych twierdzi, że Pilcha da się czytać nawet wtedy, gdy pisze o swojej miłości do futbolu. Ja te fragmenty opuszczam.

 

W Wielu demonach nie ma zbyt wiele o piłce (tylko kilka zdań na początku pierwszego rozdziału), jest za to sporo przydługich dialogów o niczym, rozpraw z dziedziny teologii ludowej, a także piętrowe wyliczenia narratora, które oczywiście zachwycają finezją, ale zazwyczaj są w powieści zupełnie zbędne. I powiedzmy sobie jasno – nie należę do tej grupy czytelników, która narzeka na to, że nie wiadomo, co się stało z córką pastora i że akcja jest jakaś mętna. Nie przeszkadza mi to. W końcu Pilch wyraźnie daje do zrozumienia, że Wiele demonów to nie kryminał, tylko powieść luterańsko-kryminalna, która z natury rzeczy musi być parodią (s. 319). Na tym polega właśnie dobra zabawa, prawda?

 

Jest też w powieści sporo literackiej gry na najwyższym poziomie, prowadzonej zarówno w obrębie wcześniejszej twórczości Pilcha, jak i poprzez odwołania do historii literatury. A pisarz robi to z ogromnym wdziękiem, nienachalnie, dając czytelnikowi czystą przyjemność z lektury. Jak przed laty, mamy tu trochę Mickiewicza (znowu Dziady), trochę Pilcha (Inne rozkosze), a trochę nowego kryminału (skojarzenia z zeszłoroczną laureatką Nike są jak najbardziej na miejscu). I bardzo dobrze.

 

Jest i niepowtarzalny, senno-nostalgiczny klimat, czyniący z Sigły jedną z najciekawszych małych ojczyzn w literaturze europejskiej. Mistrzowski język i genialny sposób kształtowania przestrzeni sprawia, że Pilch bije na głowę niejednego pogrobowca realizmu magicznego. To samo kreuje w kinie Jan Jakub Kolski. W moim odczuciu jest to mistrzostwo świata.

 

Czego zatem brakuje? Jak zwykle u Pilcha, forma tak mocno zawładnęła pisarzem, że zabrakło istotnej treści. A przy niemal 500-stronicowej powieści to już poważny mankament. Dlatego pisarzowi bliżej do Italo Calvino niż do Gombrowicza, choć wydaje się, że lepiej byłoby na odwrót. I dlatego uważam, że zeszłoroczna książka Joanny Bator jest bardziej warta uwagi. Mam wrażenie, że za dwa lata niczego poza nastrojem nie będę z powieści Pilcha pamiętał. Tak mam z Innymi rozkoszami – książką, która kiedyś wydawała mi się porywająca.

 

Pilch z jednej strony dyskredytuje religijne podziały i napuszony teologiczny język, a z drugiej poświęca katolicko-luterańskim sporom kilka dziesiątek długaśnych stronic. Niby stara się powiedzieć coś ważnego o ludziach żyjących na styku kultur, narodowości i wyznań, a przy tym zanudza kilometrowymi okresami retorycznymi unieważniającymi możliwość dyskursu. Rejestruje świat, który odchodzi w niepamięć, ale czasami niebezpiecznie zbliża się do estetyki Domu złego.

 

Na szczęście robi to z wdziękiem. Dlatego dobrze, że cała Polska czyta Pilcha. Lepiej nam z Pilchem, niż bez niego. Czy to wystarczy, by wygrać Nike? Autor najlepszej nominowanej książki nie zamierza nagrody przyjąć, więc postanowiłem uznać, że wszystko mi jedno.