140 Obserwatorzy
33 Obserwuję
piotrkopka

literatura sautée

Czytam nałogowo literaturę krajową i zagraniczną, najnowszą i ramoty, powieści i poezje. Nie lubię romantyzmu ani krzepienia serc.

www.literaturasautee.pl

Wszyscy byliśmy oburzeni – T. Capote, „Z zimną krwią”

Z Zimną Krwią - Truman Capote

 

Najlepsza książka Trumana Capote'a bulwersowała od samego początku. I do dziś wywołuje kontrowersje – wystarczy wpisać sobie w Google hasło „z zimną krwią” i spojrzeć na nagłówki wyszperanych materiałów. Wyjdzie na to, że Capote to bezwzględny, cyniczny manipulator czytelnikiem, a Z zimną krwią jest wielkim kłamstwem. Oczywiście, nie jest takim znów wielkim kłamstwem, tylko lekko podkręconym tekstem – w końcu pisarz umiał się dobrze ustawić, a nie tak łatwo zdobyć dostęp do najlepszych informatorów. Nie miejmy mu zatem aż tak bardzo za złe faktu, że wybielił postać Alvina Deweya, głównego śledczego w sprawie opisywanego poczwórnego morderstwa, przekręcił kilka szczegółów i dodał ładną puentę. Książka wywoływała – i nadal wywołuje – tak liczne kontrowersje jeszcze z kilku powodów.

 

Najpierw dlatego, że nikt przed autorem Śniadania u Tiffany'ego nie kazał amerykańskim czytelnikom mierzyć się z czymś tak przerażającym, jak umysł mordercy. I to nie mordercy z przypadku, tylko urodzonego mordercy, który popełnia zbrodnię w zasadzie bez powodu (albo pozornie bez powodu). Po tej stronie Oceanu było trochę inaczej, po dwóch wojnach światowych i egzystencjalizmie europejscy czytelnicy jakoś się z tematem absurdalnego morderstwa oswoili – choć nigdy do końca. Dla czytelnika amerykańskiego, dobrze wychowanego, zasiadającego z Biblią do każdego obiadu, mogło być to jednak oburzające. Stąd ogromny sukces Capote'a i jego koleżanki z podwórka, Harper Lee, która w Zabić drozda równie skutecznie jak narrator Z zimną krwią kazała swoim rodakom mierzyć się z niewygodną świadomością, że u sąsiada mogła wydarzyć się tragedia.

 

Ale to jeszcze nie wszystko. Równie oburzające jest to, że Capote w swojej (nie do końca) bezstronnej powieści non-fiction udziela głosu mordercom i porządnym obywatelom USA na równych prawach. Nie wybiela przestępców, choć poprzez wnikliwa analizę psychologiczną czyni potwora bardziej ludzkim. Ale też znajduje zło po jasnej stronie mocy – niech za przykład posłuży ksiądz-hipokryta, który wyciąga od młodego chłopaka wyznania na temat dokonanego przez niego morderstwa (bo chce pomóc jego duszy), by następnie bezlitośnie potępić go na sali sądowej. Nawet, jeśli jego karząca ręka wznosiła się w geście sprawiedliwym, nie on był powołany do tego, by być narzędziem boskiej zemsty.

 

Capote naprawdę genialnie wkomponował w historię morderstwa aluzje na temat małoduszności, warcholstwa i hipokryzji „porządnych Amerykanów”. Czynił to bezkarnie, bo przecież nikt nie posądzałby go o sprzyjanie mordercy. To jasne, że Capote był po właściwej stronie barykady, razem z nadto wybielonym głównym śledczym. I dlatego mógł sobie pozwolić na więcej. Na przykład na wzmianki o powszechności homoseksualizmu (tak radykalnie piętnowanego przez cnotliwych obywateli stanu Kansas) wśród amerykańskich żołnierzy dzielnie ginących w Korei. Zresztą, w książce jest wzmianka o jednym tylko bohaterskim czynie dokonanym podczas tej wojny – zepchnięciu Japończyka z mostu do rzeki.

 

I dlatego właśnie poza głównym wątkiem Z zimną krwią, czyli historią poczwórnego morderstwa, tak bardzo zajmujące jest tło tej opowieści. A dzieje się w nim sporo – american housewife zadaje retoryczne pytanie: jak żyć po tak strasznej zbrodni? I czyni to oczywiście przy okazji podawania obiadu. A inny „porządny Amerykanin” mówi śledczemu wprost: znajdźcie ofiarę, powieście kogoś innego, bo moja żona boi się sama chodzić do wychodka.

 

Czy naprawdę jesteśmy od nich tak bardzo różni?

 

 

www.facebook.com/literaturasaute