140 Obserwatorzy
33 Obserwuję
piotrkopka

literatura sautée

Czytam nałogowo literaturę krajową i zagraniczną, najnowszą i ramoty, powieści i poezje. Nie lubię romantyzmu ani krzepienia serc.

www.literaturasautee.pl

Z wąsem pewniej i bezpieczniej – Emmanuel Carrère „Wąsy”

La moustache - Emmanuel Carrere

 

Wąsy to nie rurki z kremem. Mogą symbolizować różne sprawy, które zawsze mają znaczenie fundamentalne. Dla statystycznego polskiego Janusza wąsy oznaczają przynależność do tej części męskiej populacji, która grilluje, kupuje taniej, sama naprawia sobie samochody, nie pozwala kobietom nimi jeździć i pije wódkę normalnie, a nie jakieś drineczki. Nie wiem, jak to dokładnie jest we Francji, ale wyobrażam sobie, że wąsy (bez brody) to wizytówka porządnego mieszczanina (takiego taty Mikołajka), jeżdżącego do pracy starym Peugeotem, dostającego deskę z serem po każdym obiedzie i oburzającego się na chamskie zwyczaje obcokrajowców dzwoniących w porze sjesty. Natomiast bohater książki Carrèrego to wąsaty hipster - architekt z długimi włosami, który dobrze się ubiera i co roku lata na wakacje na Bali, a wąs to dla niego element układanki, za pomocą której definiuje swój styl. Tak czy owak, wąsy to zakotwiczenie w rzeczywistości.

 

W debiutanckiej powieści Carrèrego, świetnego francuskiego pisarza, autora genialnego Limonowa, na którego nową, wzbudzającą już we Francji kontrowersje książkę o religii czekam z niecierpliwością, wąsy symbolizują właśnie coś, co pozwala bohaterowi zachować zdrowy rozsądek. Po ich zgoleniu Marc zachowuje się jak postać z Powiększenia, np. pływa przez cały dzień w te i wewte promem, maniakalnie zerka na bezużyteczny magnetofon od odłączonej automatycznej sekretarki, wsiada w pierwszy lepszy samolot i leci w nieznane. A jego życie stopniowo zamienia się w koszmar.

 

Najgorsze jest to, że nikt nie zauważa przyczyny obłędu. Żona, przyjaciele, przypadkowi nieznajomi – wszyscy utrzymują, że Marc nigdy nie miał wąsów. Przypomina to trochę Przemianę Kafki, w której nikogo nie dziwiło, że Gregor Samsa zamienił się w robala. Nic dziwnego, że bohater Wąsów wszędzie dopatruje się spisku przeciwko niemu, a cała jego historia to studium szaleństwa umysłu cierpiącego na manię opartą właśnie na wietrzeniu spisku tam, gdzie go nie ma.

 

W Powiększeniu Antonioni wtrąca całą historię w nawias, jaki kreuje scena, w której bohaterowie odbijają niewidzialną, wyimaginowaną piłeczkę. Świat jest tu ukazany jako gra pozorów, dostosowywanie się do absurdalnych reguł, szaleństwo, z którym trzeba się zmierzyć, ale chyba można liczyć na jakąś formę absurdalnego zwycięstwa – gdy poznamy zasady zabawy i spróbujemy się ich mimo wszystko trzymać. W Wąsach nigdy do końca nie wiadomo, kto jest obłąkany – Marc czy reszta świata.

 

Z szaleństwem z powieści Carrèrego nie można wygrać. Przynajmniej nie na tym poziomie świadomości, jakim dysponuje główny bohater Wąsów, bo już Limonow będzie sobie z tym radził świetnie. Mało tego, zarazi swoim szaleństwem innych, jak Tyler w Fight Clubie, a następnie uczyni z ogarniętych jego manią półgłówków prywatną armię, na poły faszystowską, na poły bolszewicką. Ale to już inna historia.

 

 

www.facebook.com/literaturasaute